niedziela, 10 listopada 2013

początek! i mój mały ulubieniec ostatnimi czasy

Witam Was Dziewczyny!

Z racji tego, że przez moje ręce i półki przewijało i przewija się wiele kosmetyków, postanowiłam założyć bloga.
Takie moja własne miejsce w sieci by móc dzielić się swoimi opiniami, swoim zdaniem - a nuż komuś się przyda :)
Do tej pory komentowałam, udzielałam się anonimowo. Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem stworzenia swojego małego, kosmetycznego miejsca w sieci i dziś pomyślałam "w sumie czemu by nie! :)".
Mam nadzieję, że znajdę tu wiele przyjaznych i pokrewnych dusz!

A teraz chciałabym przedstawić Wam mojego ulubieńca ostanich dni, tygodni i miesięcy :)



Bułgarski hydrolat różany





Podczas zakupów na Zrób Sobie Krem wrzuciłam go do koszyka znudzona drogeryjnymi tonikami.

Prawdę mówiąc cudów się po nim nie spodziewałam ale miło mnie zaskoczył.
Na stronie piszą o nim tak klik klik
Używam go od czerwca więc mam już wyrobione zdaniem. 
Trzymany w lodówce funduje miłą dawkę orzeźwienia i odświeżenia, zwłaszcza rano ;)
Na moją skórę działa łagodząco, często po demakijażu przemywam nim twarz. Jest taką moją kropką nad i.
Z nawilżeniem, jak na produkt przeznaczony do przemywania twarzy, radzi sobie bardzo przyzwoicie.
Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że niweluje zaczerwienienia, łagodzi stany zapalne - a niestety moja skóra ma skłonność do niespodzianek.
Zauważyłam też, że stosując go regularnie delikatnie zmniejszył wydzielanie sebum i odżywił skórę.
Nie podrażnia, nie wysusza, nie ściąga. Nie wymaga również nałożenia kremu nawilżającego gdyż sam radzi sobie świetnie
Nadaje się pod makijaż, dobrze współpracuje z podkładami, zarówno tymi w płynie jak i mineralnymi.
Jedyną jego wadą moim zdaniem był zapach. Na początku był tak intensywnie i nachalnie różany, że aż zaprzestałam używanie hydrolatu. Z czasem jednak mój nos się przyzwyczaił a teraz zupełnie mi to nie przeszkadza :)


Zachwycił mnie do tego stopnia, że nie mam zamiaru wrócić do toników (poza bioaloesową Ziają ;)

Przy kolejnych zakupach zaopatrzyłam się w hydrolat miętowy, który również lubię - szczególnie za zapach. Póki co zbyt rzadko go stosuję by móc cokolwiek o nim powiedzieć poza tym, że daje efeky przyjemnie chłodzący.
A jako gratis dostałam 15ml hydrolatu szałwiowego :)



PS. To moje początki zarówno w blogspotem jak i lustrzanką dlatego przymknijcie oko na kolory i jakość zdjecie..zwłaszcza w taki pochmurny dzień.

 Z czasem na pewno ulegnie poprawie :)

A tymczasem w towarzystwie cappuccino spróbuję dodać moje ulubione blogi do listy :)

6 komentarzy:

  1. Ja nigdy nie używałam żadnego hydrolatu... Życzę powodzenia w blogowaniu i obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz widzę ten produkt, ale ciekawie się o nim czyta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. wygląda mi na fajny i wart wypróbowania

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie piszesz ;) świetna recenzja ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja po skończeniu toniku drogeryjnego na pewno skuszę się na hydrolat ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajnie piszesz :) podobają mi się Twoje posty. Będę tutaj zaglądała zdecydowanie częściej. a jeśli chodzi o ten zestaw to nie próbowałam ale jeszcze wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony.
Miło mi też będzie jeśli zostawisz komentarz.
Wasze, opinie i spostrzeżenia są dla mnie ważne.