czwartek, 21 listopada 2013

Essie

Uwielbiane w blogsferze lakiery Essie nie bardzo mnie przekonywały. Dlatego też baaaardzo długo nie miałam żadnego. Na początku września weszłam w posiadanie pierwszego : exotic liras. Szlachetny róż z tonami czerwieni. Nie zdobył mojego serca: marna jakość, kiepska trwałość. Próbowałam z bazą i bez bazy, z lakierem nawierchniowym itd. itd. Tak czy tak wypadał bardzo kiepsko. Być może trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, w końcu tyle osób się nimi zachwyca..

Aby to sprawdzić..nabyłam dwa kolejne na ezebrze podczas promocji (9,99zł/szt). I dziś je przedstawiam :)






Snapp happy czyli głęboka czerwień z tonami pomarańczy.
 We're in it together czyli spokojny mleczny róż z fioletowym i niebieskim shimmerem (co baaardzo trudno było ująć na zdjeciach ;)



Jestem bardzo ciekawa jak te będę się spisywać. Mam nadzieję, że dużo lepiej niż exotic liras.

Miłego dnia! :)

wtorek, 12 listopada 2013

Sylveco krem brzozowy z betuliną

Na początek kilka słów o mojej skórze:

Skóra mojej twarzy należy do tłustych z tendencją do niespodzianek, zapychania - czego skutkiem są podskórne gule. Czasami zdarzy jej sie nadmiernie przesuszyć, zwłaszcza teraz w sezonie grzewczyn.

 Mało który krem mi odpowiada. Z racji tego najczęściej stosowałam sam podkład. Od ponad 2 miesięcy  przerzuciłam się na podkłady mineralne, które, w moim przypadku, mają skłonność do lekkiego wysuszania.

Krem brzozowy kupiłam własnie w myślą o stosowaniu pod podkład. Chciałam czegoś nawilżającego, odżywczego z naturalnym składem dlatego też wybór padł na Sylveco. Naczytałam się o tych kremach wiele dobrego, przeanalizowałam wszystkie składy i zdecydowałam się na krem brzozowo-nagietkowy z betuliną. Oczywiście nie było go w sklepie..wybrałam zatem brzozowy. Nie bardzo byłam zadowolona z opakowania. Niezbyt to higieczniczne nabierać krem, nakładać na twarz i znowu paluszek do całosci - zwłaszcza przy mojej problematycznej cerze. Dlatego kombinuję i cuduję szpatułkami ;)

Kupiłam go w sklepie zielarskim za ok. 26zł

Co do samego zakupu to na stronie Sylveco można znaleźć listę sklepów posiagajacych ich kosmetyki, dla mnie było to dużym ułatwieniem :)




Producenta pisze o nim tak:


W pielęgnacji skóry atopowej, silnie przesuszonej i wymagającej regeneracji ważne jest odpowiednie nawilżanie i natłuszczanie skóry, aby stale odbudowywać jej naturalną warstwę ochronną. W łagodzeniu zmian skórnych pomaga betulina, a dzięki zawartości olejów roślinnych i wosku pszczelego kondycja skóry ulega znacznej poprawie. 


Hypoalergiczny krem brzozowy z betuliną powstał na bazie wyłącznie naturalnych składników. Jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, przede wszystkim wrażliwej i skłonnej do uczuleń. Zawiera głównesubstancje aktywne - betulinę i kwas betulinowy, uzyskiwane z kory brzozy - które mają właściwości łagodzące i regenerujące w przypadku podrażnień, stanów zapalnych i uszkodzeń tkanki skórnej. Krem brzozowy nie zawiera konserwantów, co sprawia, że w naturalny sposób odbudowuje warstwę ochronną skóry, odżywia ją i przywraca równowagę.


  • skutecznie łagodzi zmiany atopowe, koi podrażnienia oraz drobne urazy, zmniejsza zaczerwienienia i obrzęki
  • optymalnie natłuszcza i odżywia skórę, odbudowuje jej warstwę hydrolipidową
  • doskonale zabezpiecza skórę przed niekorzystnymi czynnikami, takimi jak wiatr, mróz, słońce, suche powietrze
  • zapewnia długotrwałą ochronę przed utratą wilgoci, wzmacnia odporność skóry
  • zapobiega nadmiernemu łuszczeniu się i rogowaceniu naskórka
  • likwiduje uczucie ściągnięcia i swędzenia
  • stosowany systematycznie znacznie poprawia kondycję skóry, wygładza ją i wyrównuje koloryt cery




Skład/INCI: Woda, olej sojowy, olej jojoba, olej z pestek winogron, wosk pszczeli, betulina, stearynian sodu, kwas cytrynowy










Moim zdaniem:

Krem stosowałam nie tylko na twarz, również na kolana, łokcie, dłonie. Zdarzało się, że na nogi po depilacji ;)

+ bardzo ładnie nawilża i utrzymuje to nawilżenie
+ odżywił wysuszoną skórę
+ natłuszcza
+ nadaje się pod podkład ( u mnie spisuje się rewelacyjnie). Trzeba jednak dać mu chwilę żeby się trochę wchłonął. Inaczej podkład 'przesuwał' mi się po twarzy
+ przy dłuższym użytkowaniu zauważyłam mniej niespodzianek, zmniejszenie ilości zaskórników. Skóra była bardziej elastyczna i wypoczęta
+ na dłoniach spisuje się fenomenalnie. Nałożony wchłania się po chwili, czuć wyraźne nawilżenie i komfort.
+ w jego przypadku im mniej nałożymy tym lepiej. Swoje i tak zrobi :)
+ Ma gęstą, treściwą konsystencję, przypominającą masło.
+ zapach delikatny, nienachalny, po paru minutach ulatnia się

Jedynym minusem jest dla mnie mało higieniczne opakowanie ale i z tym z pomocą szpatułki sobie poradziłam ;)


Termin przydatności kosmetyku z racji na naturalny skład wynosi 3 miesiace po otwarciu.

Został mi niecały miesiąc radości z użytkowania, zapewne intensywnego. Później pozostanie mi używać go do butów ;)

U mnie wychodzi słońce, słonecznego dnia Wam życzę! :)

niedziela, 10 listopada 2013

początek! i mój mały ulubieniec ostatnimi czasy

Witam Was Dziewczyny!

Z racji tego, że przez moje ręce i półki przewijało i przewija się wiele kosmetyków, postanowiłam założyć bloga.
Takie moja własne miejsce w sieci by móc dzielić się swoimi opiniami, swoim zdaniem - a nuż komuś się przyda :)
Do tej pory komentowałam, udzielałam się anonimowo. Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem stworzenia swojego małego, kosmetycznego miejsca w sieci i dziś pomyślałam "w sumie czemu by nie! :)".
Mam nadzieję, że znajdę tu wiele przyjaznych i pokrewnych dusz!

A teraz chciałabym przedstawić Wam mojego ulubieńca ostanich dni, tygodni i miesięcy :)



Bułgarski hydrolat różany





Podczas zakupów na Zrób Sobie Krem wrzuciłam go do koszyka znudzona drogeryjnymi tonikami.

Prawdę mówiąc cudów się po nim nie spodziewałam ale miło mnie zaskoczył.
Na stronie piszą o nim tak klik klik
Używam go od czerwca więc mam już wyrobione zdaniem. 
Trzymany w lodówce funduje miłą dawkę orzeźwienia i odświeżenia, zwłaszcza rano ;)
Na moją skórę działa łagodząco, często po demakijażu przemywam nim twarz. Jest taką moją kropką nad i.
Z nawilżeniem, jak na produkt przeznaczony do przemywania twarzy, radzi sobie bardzo przyzwoicie.
Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że niweluje zaczerwienienia, łagodzi stany zapalne - a niestety moja skóra ma skłonność do niespodzianek.
Zauważyłam też, że stosując go regularnie delikatnie zmniejszył wydzielanie sebum i odżywił skórę.
Nie podrażnia, nie wysusza, nie ściąga. Nie wymaga również nałożenia kremu nawilżającego gdyż sam radzi sobie świetnie
Nadaje się pod makijaż, dobrze współpracuje z podkładami, zarówno tymi w płynie jak i mineralnymi.
Jedyną jego wadą moim zdaniem był zapach. Na początku był tak intensywnie i nachalnie różany, że aż zaprzestałam używanie hydrolatu. Z czasem jednak mój nos się przyzwyczaił a teraz zupełnie mi to nie przeszkadza :)


Zachwycił mnie do tego stopnia, że nie mam zamiaru wrócić do toników (poza bioaloesową Ziają ;)

Przy kolejnych zakupach zaopatrzyłam się w hydrolat miętowy, który również lubię - szczególnie za zapach. Póki co zbyt rzadko go stosuję by móc cokolwiek o nim powiedzieć poza tym, że daje efeky przyjemnie chłodzący.
A jako gratis dostałam 15ml hydrolatu szałwiowego :)



PS. To moje początki zarówno w blogspotem jak i lustrzanką dlatego przymknijcie oko na kolory i jakość zdjecie..zwłaszcza w taki pochmurny dzień.

 Z czasem na pewno ulegnie poprawie :)

A tymczasem w towarzystwie cappuccino spróbuję dodać moje ulubione blogi do listy :)